niedziela, 3 listopada 2013

Galeux d'Eysines - Peanut Pumpkin


Niektórzy mówią, że to najpiękniejsza dynia na świecie, inni twierdzą, że nie ma brzydszej. Dla mnie widok tej dyni na zdjęciach w sieci oznaczał tylko jedno - roślina musiała trafić do mojej hodowli :-), zdobyłem nasiona i rozpocząłem zabawę. Hodowla tego pięknego brzydactwa trwała 6 miesięcy.

Na pierwszy rzut oka, dynia sprawia wrażenie jakby cierpiała na jakąś straszną chorobę, która opanowała prawie całą jej powierzchnię. Jednak to nie choroba jest odpowiedzialna za wygląd tego gatunku.

Galeux d'Eysines - Peanut Pumpkin
Buy Canvas

Galeux d'Eysines to jadalna, bardzo stara, rzadka odmiana dyni pochodząca z rejonu Bordeaux we Francji. Pierwsze wzmianki o gatunku pochodzą od francuskiego producenta nasion Vilmorin z 1883 roku. Później dynia jakby przestała istnieć. Dopiero po ponad 100 latach w 1996 roku dynia została ponownie pokazana światu, kiedy ktoś przyniósł ją na targ dyń we francuskiej miejscowości Tranzault.

Nazwa tej dyni tłumaczona jest często jako "embroidered with warts from Eysines" - wyszyta z brodawek z Eysines (miejscowość leżąca przy mieście Bordeaux). Galeux natomiast oznacza - parchata, parszywa. Sumując wszystko razem ta parchata dynia wyróżnia się swoim wyglądem od pozostałych dyń rosnących na naszej planecie.

Jak to się dzieje, że ta odmiana jest tak ohydna, paskudna i zarazem piękna?

Jako młoda roślina dynia rośnie podobnie jak jej odmienni genetycznie koledzy. Rosnące owoce są gładkie, blade i w niczym nie przypominają jeszcze potwora. Miąższ dyni jest bogaty w cukier. W miarę dojrzewania jej skóra zaczyna zmieniać wygląd, pęka, a roślina wytrąca nadmiar cukru na zewnątrz. W pęknięciach w skórze pojawiają się malutkie brodawki. Z dnia na dzień jest ich coraz więcej, rosną i po pewnym czasie pokrywają niemal całą powierzchnię dyni.
W dotyku brodawki przypominają korę drzew, są mocno przytwierdzone do owocu, ale przy użyciu sporej siły sprawiają wrażenie gąbczastych.
Roślina produkuje dość duże owoce, ważące od 5 do 10 kilogramów w delikatnie pomarańczowo-różowym kolorze.

W sprzyjających warunkach, kiedy dynia jest bardzo dojrzała, narośla pokrywają niemal całą jej powierzchnię

Moja przygoda z dyniami  rozpoczęła się w tym roku od gatunku Galeux d'Eysines. Odmiana tak mi się spodobała, że musowo musiała trafić do mojego ogródka. Droga do uzyskania dojrzałych owoców była długa i omal nie skończyła się klęską.
Nasionka zamówiłem z dobrego sklepu z Holandii, jak się później okazało były to bardzo dobre nasiona, nie tylko zresztą dyń.
W kwietniu posadziłem kilka sztuk w ciemnym i bardzo ciepłym miejscu. Po wykiełkowaniu małe roślinki krążyły przez jakiś czas po domowych parapetach. Później trafiły w doniczkach pod folię, rosły bardzo szybko i bardzo ładnie, wypuszczając sporo, ładnie pachnących - niestety tylko męskich kwiatów.
Zapach dyniowych kwiatów jest bardzo intensywny, ma na celu przyciągnięcie owadów z odległości nawet kilku kilometrów. O intensywności zapachu można się łatwo przekonać, kiedy wyjdziemy na ogród około 7-8 rano, kiedy całe, wilgotne powietrze przesiąknięte jest bardzo ładnym, mocnym zapachem kwiatów.

Dyniowe kwiaty nie należą do trwałych, po niecałym dniu są już wrakami

Rośliny pod folią rosły tak szybko, że zaczynało brakować im miejsca. Z braku miejsca postanowiłem zatrzymać tylko jedną sztukę tej odmiany. Kiedy na dworzu zrobiło się wystarczająco ciepło przyszła kolej na następną przeprowadzkę, tym razem z doniczki do ziemi pod płotem. Wybór padł na konkretne miejsce, które przez cały dzień wystawione jest na słońce.
Wyciągnięcie rozgałęzionej dyni w pojedynkę ze sporej doniczki nie było łatwym zadaniem. W połowie roboty popełniłem wielki błąd i niechcący urwałem roślinie połowę systemu korzeniowego. Nie miałem już nic do stracenia i w nadziei, że może coś z tego wyjdzie włożyłem marniejącą w oczach roślinę do ziemi.
Początkowo dynia rosła bardzo wolno i marnie. Przez mój błąd regeneracja rośliny trwała dobrych kilka tygodni. Po tym czasie dynia jakby odżyła, pojawił się nawet jeden żeński kwiat, niestety ''leniwe owady'' nie wywiązały się z zadania, a żeby to zrobić samemu zreflektowałem się za późno. Kwiat padł. Czas leciał, a owoce potrzebują sporo czasu, żeby dojrzeć. Po długim oczekiwaniu pojawił się następny żeński kwiat. Nie wiem czy to zasługa owadów czy mojego pędzelka ;-), ale roślina zawiązała owoc. Dynia rosła bardzo szybko, a roślina pompowała całą swoją moc w jedyny owoc.

Pomimo tego, że dynia to spora roślina to w łatwy sposób daje się ukierunkować, tak żeby za bardzo nie przeszkadzała

Kiedy jedyny owoc wiszący na krzaku był w pełni dojrzały, roślina zwiększyła raptem tempo wzrostu. Z dnia na dzień rosła wręcz w oczach, produkując sporo żeńskich kwiatów z małymi dyniowymi kulkami (niezapylonymi jeszcze kwiatami). 
Roślina potrzebuje sporo energii by wyprodukować duże i ciężkie owoce i sama też wie jak tą energię rozłożyć na ich odpowiednią ilość. Dlatego zdecydowała się na utrzymanie dwóch kolejnych sztuk odrzucając pozostałe, malutkie dyńki. 
Celem tego ciekawego zabiegu stosowanego przez niektóre rośliny (nie tylko dynię) jest jak najefektowniejsza produkcja, zależna od wielu czynników takich jak pogoda czy ilość/jakość zasysanych przez roślinę minerałów. Nie zawsze jednak jest doskonale. Czasami roślina zaczyna idąc na całość (bo akurat w tym momencie warunki temu sprzyjały), a później nie daje rady utrzymać wszystkich owoców - tak miałem na przykład z niektórymi paprykami.

Z jednej rośliny udało mi się wyhodować 3 spore dynie Galeux d'Eysines ważące odpowiednio 8, 8 i 6,9 kilograma.

Poniżej fotki dwóch pozostałych dyń.

Rosnąca kula rozpycha się na wszystkie strony - dynia nr 2, fotka z 31 sierpnia

Hak na kwiaty doskonale spełnił swoją rolę - fotka tej samej dyni z 25 października

Zdjęcie dyni nr 3 z 31 sierpnia

Ta sama dynia, fotka wykonana 25 października

Poniżej jeszcze kilka zbliżeń na parchy :-)









2 komentarze:

  1. Dzięki, tylko jedna sztuka jest tak bardzo poobrastana, dwie pozostałe już nie - nie zdążyły przed końcem sezonu ;-)

    OdpowiedzUsuń