sobota, 16 czerwca 2018

Mini Football Table - School Project


When my son came back home from school on his last day before half term he mentioned that his school homework topic is 'FIFA 2018 World Cup'. That is how he woke up in my mind sentimental memories of summer holidays when I was a child like him ;-). 



I thought because we had more time than usual we can build something together. The idea was to build our own mini football table game. We named it 'Goooal!' :-). But don't think it was a quick project. We spent many hours to build our game because we decided that we going to use some unusual, 'unuseful' things many people call...rubbish. Thanks to my 'collector passion' ;-) we had enough useful material.
In our project we used scrap wood which had to be cutted and sanded, barbecue skewers, wooden ice cream sticks, we used almost 70 and yes... we ate all of these ice creams :-)...and even more ;-). We used lots of wooden coffee/tea stirrers manually cutted to proper lengths to build the floor and underneath frame, jute twine and jute netting. And ball is, original LEGO soccer ball.
We had lots of work with this project and by the end we have lots of fun :-).
Our football table has been designed for right handed players, sorry left handed you need to find other game ;-). No screws, nails or plastic were used in this project except the ball. I like the noise of the ball moving through wooden floor and smashing wooden barriers, believe me it is different than in the 'plastic-fantastic' version ;-). The players and all the table around were painted with chalk paints and protected with clear wax.

So, what we have learned while building our project?

We learned how to drill, still the drill is very heavy in my son 'big' small hands ;-).We learned how to use clamps, how to glue wood. We done lots of manual, handmade work which was very time consuming to get better results. But the most important thing, we learned that we can build something using simple things which we saved before being thrown away :-).





















































sobota, 21 kwietnia 2018

Archipelag La Maddalena



Do portu w Palau wpadamy praktycznie na ostatnią chwilę przed odpłynięciem ostatniego statku. Znalezienie parkingu na auto zajmuje nam kilka cennych minut. W końcu wrzucamy drobniaki do parkometru i biegniemy do budek stojących w porcie by kupić rejs na Archipelag La Maddalena.
Czasu mamy bardzo mało. Do jednej z budek przyciąga nas głos sympatycznej pani krzyczącej, że ma dla nas świetną ofertę. Dobrze znamy ceny i wiemy, że nie damy się nabrać ;-).
Pani w pośpiechu rzuca mapę na stół, przedstawia plan wycieczki w międzyczasie tłumacząc, że ma za dużo wolnych miejsc. Skromnymi uśmiechami dajemy do zrozumienia, że kurs na jej mapie jest taki sam jak nasz :-). Odpowiada więc, że za nas 60 euro z lunchem, patrzy przez chwilę na juniora (bo przecież sam nie zostanie w porcie ;-)) i mówi, że dziecko płynie za free. Super! Byliśmy przygotowani na normalną cenę około 100 euro. 'Last minute' fajnie się zapowiada ;-)  Krzycząca Włoszka daje nam bileciki i pokazuje, gdzie jest zacumowana 'Patricia'.


Na Archipelag La Maddalena mieliśmy już chrapkę podczas naszego ostatniego urlopu na wyspie jednak na szczęście zabrakło nam czasu na zobaczenie wszystkiego z czego może być dumna Sardynia ;-).
Archipelag La Maddalena to niewielkie wysepki położone między północno-wschodnim wybrzeżem Sardynii a Korsyką. W skład archipelagu wchodzi 7 głównych wysp i wiele mniejszych, niezamieszkałych wysepek. Największym naturalnym bogactwem wysp jest dzika przyroda i płytkie laguny wypełnione ktystalicznie czystą wodą. Na terenie archipelagu znajduje się Park Narodowy di La Maddalena.

Opuszczamy port w Palau, po chwili żegna nas kilka dzikich delfinów wyskakujących z wody.


















niedziela, 1 kwietnia 2018

Lido di Camaiore

Po krótkiej wycieczce do mostu Ponte del Diavolo wpadamy na pomysł by pierwszy i ostatni raz wykąpać się w morzu. Małe poszukiwania wysyłają nas po prawie godzince do turystycznej, nadmorskiej mieścinki położonej pomiędzy Genuą a Pizą. Jesteśmy w Lido di Camaiore!

Lido di Camaiore

Miasteczko wygląda bardzo spokojnie, jego turystyczny blask buduje mnóstwo hoteli i szerokie promenady. Nadmorski piasek wdmuchiwany na ulice uświadamia nam, że jesteśmy bardzo blisko morza, a piękna pogoda wykręca nam mordki ;-).

Lido di Camaiore

Udaje nam się znaleźć miejsce na ulicy przy samym morzu za bardzo fajną cenę 1 euro/h. To początek miłych zaskoczeń w tym miasteczku. Bierzemy tobołki i lecimy nad morze. Jest 3-cia po południu, po nagrzanym od słońca piasku nie da się iść. Łapiemy każde 'plamy' cienia na naszej drodze, by nie poparzyć stóp ;-).

Lido di Camaiore

Docieramy do końca plaży, wchodzimy do morza. Jest fantastycznie, woda ma dokładnie 25 stopni Celsjusza. Fale kapitalne, przypominają mi te z dawnych lat, kiedy po przejściu drogą wyłożoną sześciokątnymi płytkami przez wydmę wyłanial się obraz Bałtyku rozdmuchanego przez wiatr w Krynicy Morskiej. Zapowiadał się wtedy piękny dzień...zapisany w pamięci 'pod małymi stopkami' ;-).

Lido di Camaiore

Lido di Camaiore

Po rozmowie z ratownikiem okazuje się, że plaża, na którą trafiliśmy jest płatna, może nie sama plaża co asortyment na niej leżący jak parasolki i leżaczki. Nie chcielibyście wiedzieć, dlaczego prawie nikt na nich nie siedzi ;-). Ratownik wspomina, że 150 metrów dalej pomiędzy parasolkami jest darmowa plaża. Na nią idziemy. Okazuje się, że darmowa plaża wygląda...'śmiesznie' :-) to wycinek plaży szeroki na jakieś 10 metrów i długi na 30 metrów (patrząc od wody w kierunku hoteli). Jakimś cudem znajdujemy wolne miejsce obok pani bez stanika ;-), zostajemy :-).

Lido di Camaiore

Lido di Camaiore

Choć oficjalnie jesteśmy w Toskanii, widok, który otacza nas ze wszystkich stron bardziej przypomina sąsiadującą z nią od północnego-zachodu Ligurię. Przez setki falujących na wietrze parasolek przebijają się Alpy Apuańskie blokujące piętrzące się chmury. Można odnieść wrażenie, że za chwilę będzie fajna burza. Nic podobnego, chmury znikają bardzo szybko, a my zostajemy pod wielkim błękitem :-).

Lido di Camaiore

Lido di Camaiore

Mieszkając kilka dni w Anticianie, małej wiosce 'na pagórkach' Alp Apuańskich mieliśmy okazję poczuć 'resztkę oddechu' tych pięknych gór. Ich widok z perspektywy kąpiącego się w morzu 'doprawił' nam tylko klimat, o który ledwie się otarliśmy...brakiem czasu. Kiedyś.... ;-).

Lido di Camaiore

sobota, 17 marca 2018

Ponte del Diavolo

Przedostatniego dnia naszego pobytu w Toskanii wybieramy się na dwie małe wycieczki.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Jednym z celi jest most łączący dwa brzegi rzeki Serchio, Ponte della Maddalena znany jako Ponte del Diavolo (Most Diabła). Most znajduje się w okolicy miasta Borgo a Mozzano w pięknej okolicy porośniętej lasami.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Most Diabła to znakomity przykład średniowiecznej inżynierii, owoc walki inżynierów epoki z wszechobecną grawitacją.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Ponte del Diavolo powstał prawdopodobnie na zlecenie hrabiny Matyldy z Toskanii w latach 1080-1100. Most Diabła był ważnym przejściem na wczesnośredniowiecznej drodze Via Francigena prowadzącej do Rzymu, którą wędrowali pielgrzymi z Francji.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Około roku 1300 most został odrestaurowany.W roku 1670 w celu uchronienia konstrukcji mostu Generalna Rada Republiki Lukki wydała dekret zabraniający przejścia przez most z kamieniami młyńskimi i workami wyładowanymi mąką.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

W roku 1836 most został wyremontowany po szkodach wyrządzonych przez powódź.Na początku XX wieku w konstrukcji mostu umieszczono dodatkowy łuk, którego celem było usprawnienie przeprawy rzecznej.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Mało brakowało a przez nazistów nie mielibyśmy okazji zobaczyć 'żadnego' Mostu Diabła. Dzięki nim też, zostaliśmy przy naszym planie ;-). Podczas II Wojny Światowej naziści zaminowali most, w ostatniej chwili zmienili jednak zdanie i nie wysadzili mostu. Nie ma oficjalnych wiadomości, dlaczego chcieli to zrobić, most nie nadawał się bowiem do transportu ciężkiego sprzętu.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Największe przęsło mostu mierzy 37.8 metra długości, a pod jednym z jego łuków biegnie linia kolejowa.


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Myślę, że warto wspomnieć też o samych wrażeniach przejścia przez most. Z jednej strony idziemy po wielkich kamieniach stromo pod górę wspinając się na główny łuk. Dało nam to do myślenia, jak Ci średniowieczni spryciarze byli w stanie 'manipulować grawitacją' balansując nad rzeką ogromnym ciężarem? 


Ponte della Maddalena / Ponte del Diavolo

Wchodząc na most z drugiej strony wędrówkę rozpoczynamy podejściem krótką, krętą, brukowaną drogą, która jest częścią mostu. Wycieczka do mostu i przejście przez tą bardzo oryginalną konstrukcję było bez wątpienia bardzo ciekawym doświadczeniem ;-).

www.damianmatwiejczyk.com