wtorek, 27 września 2016

Bulleit Bourbon Garden Tiki Torch


That was very tasty Bulleit in the head ;-)

My latest project - Bulleit Bourbon garden tiki torch painted in Annie Sloan chalk paints, Barcelona Orange and Cream colours. I have connected painted Baileys bottle with my hand made tiki wick set built from: 1/2 inches wide natural cotton wick, steel and copper. To give it more character I have used two pence coin.


Bulleit Bourbon Garden Tiki Torch

Bulleit Bourbon Garden Tiki Torch

Bulleit Bourbon Garden Tiki Torch

My Bulleit Bourbon tiki torch is available on Etsy or you can buy it straight by clicking on the PayPal button below. Only one available.


niedziela, 25 września 2016

Sardinian Carabinieri


Pisałem jakiś czas temu, że odizolowany od reszty Europy lud sardyński nigdy nie miał łatwego życia. Od wieków nękany przez głód, nędzę, malarię i wojny zawsze wychodził cało z opresji. To społeczność, zamknięta w zarysach wyspy na Morzu Śródziemnym, która nie uważa się za Włochów, a za bardzo oddanych swojej wyspie Sardyńczyków. 
Wpisane w historię wyspy waleczność i bandytyzm dziś swoje odzwierciedlenie znajdują w przestrzelonych znakach drogowych. Strzelanie do znaków jest ulubionym zajęciem dzisiejszych 'sardyńskich karabinierów'.

Przemierzając wieczorem dzikie zakątki Sardynii mieliśmy okazję usłyszeć echo strzałów odbijanych przez okoliczne wzgórza.

Jedziemy do opuszczonego miasta Gairo Vecchio, przecinając najpierw 'nieopuszczone', nowe miasto Gairo.

Stare czy nowe, na Sardynii aż roi się od przestrzelonych znaków drogowych.

wtorek, 13 września 2016

Bottle Lamps


A few of my latest projects ;-)

Handmade bottle lamps with 50 battery powered LED lights in different colours. Easy set up everywhere. Great atmosphere guaranteed ;-)
Many bottles in different lights colours available.

Handmade bootle lamps

niedziela, 11 września 2016

Grotta di Ispinigoli


Kilka ostatnich dni naszego urlopu postanowiliśmy spędzić na północy wyspy. Z Bari Sardo do Olbii mieliśmy 3 godzinki drogi.  By ją nieco urozmaicić i lepiej wykorzystać dzień, postanowiłem poszukać czegoś ciekawego nie zbaczając zbyt daleko z kursu.
I tak o to padło na przepiękną i tajemniczą jaskinię di Ispinigoli.
W trakcie poszukiwań informacji o jaskini natrafiłem na bardzo smutną dla mnie wiadomość, ale o tym wspomnę za chwilę. Pakujemy się wcześnie rano i ruszamy. Nasza droga przecina położone na zboczu góry miasto Urzulei, tam zatrzymujemy się na chwilę by zrobić kilka zdjęć pięknych murali poświęconych mieszkańcom i ich ciężkiej pracy na wyspie. 












Wsiadamy do auta i ruszamy dalej, zanim jednak wyjedziemy z miasta (bardzo spokojnego i cichego miasta) nie ryzykując zbytnio dalszej wycieczki wpisuję w sat-nav najbliższą stację benzynową. Podjeżdżamy na stację z opcją samoobsługi. Kto dużo jeździ po wyspie ten wie, że samoobsługowe stacje to spore ryzyko przygody :-). Instrukcja wydaje się jasna, wrzucamy 5 euro na próbę i nic, dystrybutor pożera nam kasę nie dając nic w zamian. Wrzucamy następną 'piątkę', maszyna robi to samo, ale tym razem przyznaje się do błędu drukując nam paragon, żebyśmy sobie odzyskali kasę na innej stacji. Wkurzeni wsiadamy do auta bez dychy i bez paliwa. Przeszukuję mapę za kolejną, najbliższą stacją, kiedy pod dystrybutor podjeżdża następne auto. Wysiadamy i pytamy o pomoc sympatycznego Włocha. My nie znamy włoskiego, a on nie mówi po angielsku :-) pokazujemy mu paragon. Bez zastanowienia wyciąga telefon i dzwoni do właściciela stacji. Wydaje nam się, że go opie....la :-). Szybko okazuje się, że wszystko zrobiliśmy jak trzeba, a maszyna została zaprogramowana by 'bzikować' od czasu do czasu. Wystarczyły dwie minuty by z dystrybutora znowu lało się paliwo. Na dodatek Włoch proponuje wymianę, daje nam kasę w zamian za paragon. Bardzo miło z jego strony, kolejny raz dowiadujemy się, że mieszkańcy Sardynii to bardzo życzliwi ludzie. Dziękujemy i ruszamy dalej, do jaskini di Ispinigoli.




Po małym przystanku widokowym na drodze SS125 (droga SS125 na moim filmie) zatrzymujemy się na parkingu w okolicy jaskini.

Grotta di Ispinigoli znajduje się w Parku Narodowym Gennargentu na północ od Dorgali i jest jedną z największych jaskiń na Sardynii.



Kupujemy bilety i czekamy aż z resztą turystów i przewodniczką wejdziemy do środka. I to właśnie ten 'cudowny' moment, o którym myślałem przez całą, długą drogę, a większość turystów (prawie każdy trzyma aparat w ręku) zwala z nóg komunikat przewodniczki, że w jaskini obowiązuje CAŁKOWITY ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA. Nie chodzi tu wcale o światło lampy tylko o jakieś 'dziwaczne' prawa autorskie! Kto komu dał prawo do przywłaszczania sobie cudów natury? Rozumiem, że w świetle błyskających fleszy wszystkie stalaktyty, stalagmity i wilgotne ściany mogą 'czuć się roznegliżowane', pewnie tym wszystkim formom 'robi się też niedobrze' od wydychanego przez chmarę turystów powietrza. Aż strach pomyśleć, co się dzieje na jaskiniowej podłodze, kiedy ludzki naskórek i włosy lądują na jej powierzchni zaraz przy 'poza jaskiniowym syfie' opadającym z butów 'wędrowców'. Przewodniczka musiała odbębnić regułkę narzuconą przez 'dyrektora', wiedziała, że nic nie powstrzyma turystów przed zapisywaniem piękna na kartach pamięci. Chciałbym zobaczyć jak gamoń, który wprowadza w życie takie idiotyzmy dostaje porządnego 'liścia' od całej kolejki 'głodnych wrażeń' turystów.
Sam ryzykując wieloma latami spędzonymi we włoskim więzieniu wyciągnąłem swój mały aparat i kryjąc się za jaskiniowymi formami zrobiłem kilka zdjęć (bez żadnej, niepotrzebnej lampy). Wszystko po to by pokazać Wam jak piękna jest Grotta di Ispinigoli ;-)

Zostawię te niepotrzebne dywagacje i skupię się na tym co zobaczyliśmy w jaskini, gdzie opowieści młodej Włoszki odbijające się echem od form jaskiniowych jeszcze bardziej rozbudzały wyobraźnię.

Grotta di Ispinigoli jest jaskinią krasową, zbadaną na początku lat 50 XX wieku, otwartą dla turystów w 1974 roku. Co ciekawe ludzie zaglądali do niej już dużo wcześniej. Jednym z dowodów na to była ściana wybudowana w XIX wieku przez pasterzy używających jaskini jako schronienia. Ściana znajdowała się zaraz po wejściu do jaskini, a jej zadaniem była ochrona owiec przed śmiertelnym upadkiem na jej dno. Pasterze odgrodzili zwierzęta od dużego leja widocznego we wnętrzu jaskini noszącego nazwę Abisso delle Vergini, który prowadzi do długiej siatki tuneli jaskini o długości około 12 kilometrów przecinanych podziemnymi rzekami i strumieniami. Tunele połączone są z inną jaskinią - San Giovanni Su Anzu. Siatka tuneli rozpoczyna się od metalowej bariery, za którą mają wstęp tylko bardzo doświadczeni grotołazi. Długość tuneli w jaskini di Ispinigoli uświadamia jak rozbudowane i tajemnicze są systemy jaskiniowe na Sardynii.
Dużo wcześniej przed XIX-wiecznymi pasterzami w historię jaskini wpisały się także tragiczne wydarzenia. Na jej dnie odnaleziono ludzkie szczątki pochodzące prawdopodobnie od ofiar składanych bogom przez Fenicjan. Wśród szczątków odnaleziono pierścionki i naszyjniki, które dzisiaj znajdują się w Muzeum Archeologicznym w Dorgali.

Grotta di Ispinigoli zachwyca ogromną ilością stalaktytów, stalagmitów i draperii naciekowych. Jej wnętrze wypełniają różne struktury kalcytowe i ogromne stalagnaty, z których największy ma wysokość 38 metrów. Jest to największy znany stalagnat w Europie i jeden z największych na świecie.





























Największy znany stalagnat w Europie, jego wysokość sięga 38 metrów.





piątek, 2 września 2016

We saw Corsica - Capo Testa Lighthouse

Widzieliśmy Korsykę!
Położona w odległości zaledwie 18 kilometrów od wybrzeży Sardynii, Korsyka raczyła nas swoimi białymi klifami w okolicy stolicy wyspy Bonifacio.

Capo Testa Lighthouse

Korsykę widzieliśmy z półwyspu Capo Testa, najdalej na północ wysuniętego skrawka lądu na Sardynii uwielbianego przez hipisów.

Któregoś dnia skreślimy tą zupełnie odmienną od Sardynii wyspę z naszej listy marzeń ;-)


Capo Testa Lighthouse

Capo Testa Lighthouse

niedziela, 28 sierpnia 2016

Nescafe Dolce Gusto Capsules Board


I knew that some day I will do something with our old chopping boards.

Nescafe Dolce Gusto capsules board - the gift for my wife ;-) was made from upcycled chopping boards painted in Annie Sloan chalk paints in Graphite, Arles and Aubusson Blue colours.

Old chopping board

Now it needs to be painted

Nescafe Dolce Gusto capsules holder can fit 15 capsules

And 4 espresso cups

Its time for our home made coffee

niedziela, 21 sierpnia 2016

Torrone Sardo - Traditional Sardinian Nougat



Torrone Sardo to oryginalny, tradycyjny sardyński nugat pochodzący z miejscowości Tonara położonej w Barbagii w centralnej części Sardynii. Tam, mieszkańcy położonego na zboczu góry miasteczka praktykują od lat tradycję wytwarzania nugatu, w którego skład wchodzą zaledwie trzy składniki mieszane razem na małym ogniu. Miód, orzechy i ubite białko jajek, tyle wystarczy by stworzyć niepowtarzalny smak. Do tej prostej receptury nie potrzeba absolutnie żadnych dodatkowych składników takich jak cukier i glukoza, często wykorzystywanych do produkcji nugatu lądującego na półkach hipermarketów. Próbowałem wielu 'takich' nugatów i są one dla mnie niczym innym jak 'tanią podróbą' sardyńskiej tradycji.

Do produkcji tradycyjnego nugatu Torrone Sardo wykorzystywany jest prawdziwy, sardyński miód, do którego dodawane jest ubite białko jajek. Tak przygotowaną masę miesza się w wielkim kotle przez długie godziny na małym ogniu dodając różnego rodzaju orzechów: włoskich, laskowych, migdałów czy pistacji. Do masy dodawane są także bakalie.

Torrone Sardo - traditional Sardinian nougat

Dawniej do ręcznego mieszania nugatu zaangażowane były całe rodziny. Jak ciężka była to praca w gorącym, sardyńskim klimacie nie trudno sobie wyobrazić.

Gotowa, gorąca masa wylewana jest do płaskich pojemników na cieniutki wafelek. Następny proces, który trwa czasem kilka dni, polega na ostudzeniu masy, po czym nugat przybiera formę twardej bryły. Teraz wystarczy już tylko przyciąć bryłę na odpowiedniej wielkości kawałki.
Dziś do produkcji nugatu z pomocą przychodzą często maszyny wyręczając ludzi od mieszania wielką łychą sztywnej masy w kotle. Skład prawdziwego Torrone Sardo to: miód 58%, orzechy 40% i ubite białko jajek, niecałe 2%. Chodź skład ten jest niemal identyczny wśród nugatów produkowanych przez rodzinne biznesy w Tonara, gotowy produkt różni się jednak smakiem. Próbowałem wielu tradycyjnych nugatów i każdy z nich smakował inaczej.
Torrone Sardo jest prawdziwą dumą górskiego miasteczka Tonara. Każdego roku w Poniedziałek Wielkanocny obchodzony jest tam festiwal poświęcony nugatowi. Lokalni producenci wychodzą na ulice pokazując proces produkcji nugatu. To bardzo słodka chwila w otoczeniu unoszącego się nad uliczkami zapachu miodu i orzechów mieszanych na ogniu.


sobota, 20 sierpnia 2016

Capo Testa - Valle della Luna - The Hippies Land

Wspominałem już kilka razy, że Sardynia urzeka bez mała na każdym kroku.
Na tej wyrzeźbionej przez naturę wyspie byliśmy już w wielu miejscach, ale bez wątpienia półwysep Capo Testa jest jednym z najbardziej magicznych jakie odwiedziliśmy. To ląd na końcu lądu, gdzie szalejący wiatr kołtuni morze wdzierające się między skały.



Przekraczamy drewnianą bramkę wchodząc w niezwykłą krainę. Wąską ścieżką wspinamy się na skały. Idziemy przez zarośla sprawiające wrażenie przyciętych przez rzeszę ogrodników. To jednak nie oni dbają o piękno tej krainy, wyręcza ich wiatr pilnując na każdym kroku by kwintesencja fikuśnych kształtów nie odbiegała od reszty formy.



Czy da się żyć w tym surowym klimacie? Da się! Tak hipisi zbierają deszczówkę. Przez zielony lejek i pomarańczowy wąż woda spływa prosto do beczek, które znajdują się w pomieszczeniu, którego dach wyłożony suchymi gałęziami widać na zdjęciu

Przechodzimy obok 'DOMÓW' hipisów zaglądając przez otwarte drzwi i okna, sprawiające wrażenie zapraszających do środka. Kolorowe malunki na ścianach przypominają 'jaskiniowy świat' prehistorycznych ludzi. Każda znaleziona rzecz wyrzucona przez morze, każdy przedmiot pozostawiony przez turystów bierze tu udział w codziennym życiu, w ładzie i porządku całkowicie zdominowanym nad niezauważalnym bałaganem.

Prze otwarte drzwi zaglądam do środka domu hipisów z niedowierzaniem patrząc na zastany porządek

Hipisów nie ma w środku. Zastane rzeczy sprawiają wrażenie jakby zaraz mieli wrócić

Rysunki na ścianach

W drodze do Doliny Księżycowej - Valle della Luna mijamy jeden z domów hispisów. Naszą uwagę zwraca świetny szczegół - wisząca na drzewie skrzynka pocztowa

Przeciskamy się przez przypominające posągi zaokrąglone skały stając na drodze wiatru, który jak wielki rzeźbiarz nieustannie realizuje swe artystyczne wizje. Schodzimy stromą ścieżką do Doliny Księżycowej - Valle della Luna, gdzie wiatr całkowicie ustaje, a spokój i wszechobecna cisza uspokajają myśli. W otoczeniu wielkich skał idziemy doliną w kierunku morza. Odnosimy dziwne wrażenie, że skały nas obserwują.

Czaszka wielkiego zwierzaka ;-)



Daleko, w skalnych szczelinach dostrzegamy hamaki i zarysy postaci. To odpoczywający hipisi, rzucający swym spojrzeniem ze wszystkich stron w kierunku doliny, z każdego skalnego zakamarka przekształconego w dom. To ich magiczny świat. Tu mieszkają od długich miesięcy, tu chodzą boso, tu polują, tu cieszą się rodzinnym życiem. Ich dom Capo Testa.

Do dziś zastanawiam się jak wygląda dom pod 'kamieniem'. Wejścia do domu pilnuje pies, obok stoi krzesło, z którego roztacza się kapitalny widok na Księżycową Dolinę - Valle della Luna 

Capo Testa - kraina skalnych kształtów





Wczasach rzymskich półwysep Capo Testa był wielkim kamieniołomem, z którego Rzymianie pozyskiwali granit transportowany statkami do Rzymu



Bardzo spodobało nam się połączenie pięknych widoków z hipisowskim stylem ;-) dlatego wrzucamy hipisom kilka euro do przygotowanej do tego celu miski

Deska surfringowa wykorzystywana przez hipisów do łowienia ryb?



By zejść do Doliny Księżycowej - Valle della Luna wybraliśmy spontaniczną ścieżkę przez skały