sobota, 4 lipca 2015

Golfo di Orosei


Sardynia to piękna i dzika wyspa, na której mnóstwo jest miejsc, do których ze względu na położenie nie jest łatwo się dostać. Jednym z takich miejsc, które chcieliśmy zobaczyć była zatoka Golfo Di Orosei, wchodząca w skład Parku Narodowego Gennargentu, położonego w środkowo-wschodniej części wyspy. To kolebka najpiękniejszych plaż na wyspie wyszarpanych przez naturę w tym trudno dostępnym, skalistym rejonie.

Zatoka raczyła nas swoją dzikością od samego początku rejsu

Jedynym środkiem transportu, który miał nas zawieźć w to miejsce była łódź, a dokładniej ponton. Była to super, całodniowa wycieczka z lądowaniem na trzech, trudno dostępnych plażach. Zanim jednak dotarliśmy do plaż mogliśmy popatrzeć z wody na tą dziką krainę usianą jaskiniami i grotami.

9 rano, zaraz wsiadamy do naszego pontonu

Czas rozpocząć rejs :-)

Na wycieczkę wybraliśmy się z małej, portowej miejscowości Santa Maria Navarese. Dzień wcześniej zabukowaliśmy miejsca i następnego dnia przed 9 rano byliśmy już w porcie, w którym kilka otwartych budek oferowało wycieczki różniące się nieco tematem. My wybraliśmy rejs z dwugodzinnym postojem na trzech różnych plażach, które sobie wcześniej zaplanowaliśmy zobaczyć, łącząc to z relaksem na plaży i nurkowaniem w krystalicznie czystej wodzie. W programie była też wizyta w jaskini Bue Marino, jednak nie chcieliśmy spędzać tego dnia w biegu i ostatecznie zrezygnowaliśmy, zostawiając ją na następny urlop ;-)
Daliśmy kasjerowi nasze euro po czym zajęliśmy miejsca w naszym pontonie.

Dramatyczne klify Golfo di Orosei

Widzicie twarze?





Wszystko super się zapowiadało. Piękna słoneczna pogoda nie mogła popsuć naszej pierwszej wycieczki 14-osobowym pontonem. Płynęliśmy wzdłuż skalistego wybrzeża co jakiś czas podpływając do grot wyżłobionych w skałach.

Kraina grot



Patrząc na to skaliste wybrzeże zastanawiałem się czy wśród tych wszystkich jaskiń i grot są tam jeszcze jakieś ukryte, do których ''drzwi'' nikt jeszcze nigdy nie otworzył.

Grota z prywatną plażą

Im bliżej groty, tym większa ciekawość: co jest w środku?

Przez cały ten rejs nie dostrzegliśmy nikogo spacerującego po skałach, choć zakładam, że gdzieś tam pewnie ktoś musiał być. To trudny teren, dodatkowo wszystko komplikuje ilość wody, którą trzeba zabrać ze sobą na wędrówkę by nie wpaść w tarapaty podczas naprawdę gorących dni. Dopiero w okolicy jednej z plaż zauważyliśmy na prawie pionowej ścianie dwoje ludzi posuwających się jak przez pole minowe ;-) choć bardzo się starałem to nie mogłem dostrzec lin. Dzięki nim na chwilę zapomniałem o kawie :-)



Po drodze mijamy Punta Salinas, wysoką na 466 metry skałę. Można się na nią wdrapać idąc ścieżką z campingu Su Porteddu. Cała trasa z drogą powrotną zajmuje około 3,5 godziny. Nie jest to jednak jakieś ogromne wyzwanie, wchodzą tu nawet dzieci.
Widok z tej góry na skaliste wybrzeże Golfo di Orosei jest niesamowity, a Aguglia di Goloritze (143 metry) wyrastająca z plaży Cala Goloritze wygląda z tej wysokości jak skała w skali mikro. Niestety nie udało nam się zrealizować tej wędrówki, czego bardzo żałuję. Jest to jednak kolejny powód, dla którego na pewno wrócę w to miejsce.

Wysoka na 466 metry Punta Salinas - wdrapując się tu zostawicie w swojej pamięci jeden z najlepszych widoków jakie można zobaczyć na Sardynii

Za rogiem prawdziwa perełka - Cala Goloritze

Pomału zbliżaliśmy się do naszego pierwszego celu jakim była plaża Cala Gabbiani, ale o tym w jednym z następnych postów.



Całkiem bym zapomniał napisać jednego zdania o wodzie, przez którą płynęliśmy. Woda jest tu krystaliczna, przyjmuje różne odcienie turkusu i błękitu.



Wycieczka łódką to jedyny sposób by nacieszyć oczy zatoką Golfo di Orosei. Nie trzeba wcale pakować się w zorganizowaną wycieczkę czy to większym pontonem czy małym stateczkiem. 
Jednym z wyborów nad którym również się zastanawialiśmy było wypożyczenie małego, prywatnego pontonu za cenę niewiele wyższą od naszej wycieczki (poza sezonem około 70 euro + paliwo). Taka opcja daje możliwość penetrowania zatoki w całkowicie własnym zakresie. My tym razem wzięliśmy taksówkę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz